Ze szczyptą humoru - recenzja filmu "Faceci od kuchni"

 Filmy o gotowaniu zazwyczaj budzą w nas chęć przerwania seansu i rzucenia się w wir gotowania.  Choć zazwyczaj jest to dwudziestominutowy odcinek puszczany w przerwie telewizyjnej z przepisem lub film, ale tylko z kulinarną wzmianką jak w "Jedz, módl się, kochaj". Można też pokusić się o sprawdzenie produkcji Netflix'a, ale są to raczej wielosezonowe seriale dokumentalne, na które często nie ma czasu. "Faceci od kuchni" w reżyserii Daniela Cohena to film, który zaklasyfikowany jest jako komedia. Już w tytule pojawia nam się wątek kulinarny, a na plakacie widnieje polecenie samej Magdy Gessler - jednak nasuwa się pytanie: czy faceci od kuchni są zjadliwi?



Film jest produkcją francusko hiszpańską, a premiera kinowa odbyła się w 2012 roku.  Historia zaczyna się od przedstawienia głównego bohatera Jacky'ego Bonnot'a (w tej roli Michaël Youn), kucharza z zamiłowania, który bez kuchni wykwintnej nie potrafi żyć. Niestety, nie przyjmuje żadnej krytyki, dlatego trudno mu utrzymać pracę w umiłowanym zawodzie, w kuchni, która już swojego szefa ma. Musi jednak pracować, by utrzymać rodzinę, by udowodnić ukochanej, że jest odpowiedzialnym, dojrzałym człowiekiem. Zrządzeniem losu udaje mu się dostać na staż do sławnego na cały kraj kucharza Alexandra (tutaj świetny Jean Reno), któremu pomaga utrzymać sławę, posadę i trzy gwiazdki Michelin. 

Fabuła nie zaskakuje, wręcz przeciwnie, od początku dobrze wiemy, co się stanie. Ale czy to źle - tak jak w dobrym przepisie, oczekujemy efektu, który już znamy. Film jest oparty na relacjach i emocjach, na męskiej przyjaźni, relacji ojciec - dziecko. Często wspomina się o miłości i przemyca wątki sercowe, bo jak wiadomo, przez żołądek do serca. Film jest lekki, humorystyczny, do obejrzenia z całą rodziną, taki po którym nie rozmyślamy, a trwamy w dobrym humorze, odpoczywamy. A może pędzimy do kuchni coś ugotować? 



Komentarze